Nie sposób wyobrazić sobie trudniejszą do zaakceptowania wiadomość niż ta, że zostało Ci zaledwie kilka miesięcy życia.
Szczególnie wtedy, gdy jesteś matką. Nicola Hitchen tę straszną diagnozę usłyszała w marcu. Miała raka szyjki macicy. Z przerzutami na wątrobę, płuco i kręgosłup.
Rokowania były złe, bardzo złe. W optymistycznej wersji 4 miesiące życia.
Nicola dla swoich dwóch synów nie mogła i nie chciała pogodzić się z nieuniknionym. Szukała pomocy u specjalisty w Turcji, który zgodził się ją poddać chemioterapii. Zaplanowano 5 sesji po dziesięć dni. Ale już po pierwszej zaobserwowano coś bardzo dziwnego. Guz przestał rosnąć i zajmować nowe przestrzenie tkanek.
Po kolejnym badaniu okazało się, że największy z guzów zniknął w całości, podobnie guz w płucu, a mniejsze na wątrobie i kręgosłupie zmniejszyły się.
To był wyraźny sygnał, że potrzebowała tego leczenia. Wróciła nadzieja, że może będzie żyć. Ale terapia była bardzo droga. Koszty dodatkowe związane z leczeniem przerosły te przewidywane. Potrzebowała niemal natychmiast 50 000 funtów, których ani ona, ani jej rodzina nie mieli.
Wtedy jej aniołem stróżem okazał się nie kto inny, jak ostatnia osoba, od której tej pomocy by oczekiwała.
Claire Hitchen, druga żona byłego męża Nicoli, również nie miała takiej sumy, ale miała odwagę, chęć i determinację, by o te pieniądze zawalczyć.
Zorganizowała zbiórkę na rzecz leczenia Nicoli.
„Nie ma innej alternatywy – chłopcy potrzebują mamy, a ona zasługuje na to, aby zobaczyć, jak wyrastają na mężczyzn i zakładają swoje rodziny” – napisała Claire na stronie zbiórki.
Dzięki zbiórce Nicola może kontynuować leczenie. Nie ma jeszcze całej sumy, ale pieniądze są potrzebne stopniowo i Nicola może się dalej leczyć. Jest ogromnie wdzięczna.
„To niesamowite. Wszyscy, a zwłaszcza Claire, są wspaniali. Nie sądziłam, że ludziom tak na mnie zależy” – wyznała Nicola w rozmowie z The Independent.