Konie umierają z wycieńczenia, a wszystko przez leniwych turystów i zachłannych właścicieli…

Wybierając się na wycieczkę w góry należy uwzględnić, że elementem składowym wyprawy jest wędrówka dająca zarówno zmęczenie jak i satysfakcję z wysiłku, który w nią włożyliśmy.

Tymczasem zamiast własnych nóg, wielu turystów wybiera przeładowaną bryczkę zaprzęgniętą w umęczone konie.

Los koni ich nie obchodzi. Wsiadając nie zdają sobie sprawy, że tego dnia uciągną w górę a potem w dół przepełniony wóz jeszcze kilkadziesiąt razy. A następnego dnia znowu i każdego kolejnego ponownie.

Śmierć na drodze.

Nie wszystkim ich los jest obojętny. Przedstawiciele Międzynarodowego Ruchu na Rzecz Obrony Praw Zwierząt Viva próbowali przyjrzeć się sprawie dokładniej. Według zapewnień właścicieli bryczek kursujących do Morskiego Oka, konie są często wymieniane, a te które odchodzą na zasłużony odpoczynek trafiają do gospodarstw. Okazało się jednak, że pod adresami gospodarstw, do których rzekomo trafiają, znaleziono zaledwie jednego żywego konia.

Wniosek nasuwa się sam. Konie są eksploatowane dopóty, dopóki nie padną.

O sytuacji po raz pierwszy zrobiło się głośno, gdy w lipcu 2009 turysta nagrał film, na którym widać umieranie konia Jordka. Film trafił do sieci a organizacje prozwierzęce rozpoczęły kampanię na rzecz likwidacji procederu.

Lobby jest jednak zbyt silne nawet na międzynarodowe organizacje. 3 lata później inny turysta zrobił zdjęcie konia, który padł na trasie. Cygon nie umarł na drodze ale z dokumentów wynika, że na drugi dzień już nie żył.

Były jeszcze inne konie.

Inny koń Jawor, miał więcej szczęścia. Przewrócił się na trasie ale wypadek przeżył. Został wykupiony przez przystań Ocalenie. Żył jeszcze tylko pół roku ale przynajmniej w dobrych warunkach.

Kolejnym, który zmarł na trasie był Jukon.

Kuban, pracował na trasie od 2013 roku, wycofany, ponieważ zaczął kuleć. Hortex zaczął pracę mając lat 7. W 2015 zaczął panicznie bać się parasoli i peleryn, wycofano go z pracy.

Lacky pracował od 2012 roku. Miałby 8 lat, skierowano go na ubój. Taki sam los spotkał Azyla, Fidela, Burego, Rora, Eseja, Sudana i Karego.

Jeśli czujesz, że chcesz coś zrobić na stronie Ratuj konie znajduje się apel o podpisanie petycji.

W przyszłości prawdopodobnie to elektryczne meleksy będą woziły turystów, na razie jednak fiakrzy skutecznie bronią się przed zmianami, a konie cierpią…

Chętnie poznamy twoją opinię na ten temat. Udostępnij artykuł w celu nagłaśniania problemu.

Źródło: ratujkonie.pl