Osoby zakażone koronawirusem do tej pory niemal we wszystkich przypadkach miały problem z płucami.Najnowsze badania pokazują jednak, że nie jest to jedyny obszar, na który lekarze powinni zwrócić szczególną uwagę.
Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że zarażenie koronawirusem skutkuje objawami takimi jak suchy kaszlem i problemy ze złapaniem oddechu. Płuca są atakowane przez wirusa w szczególności, ale czy aby na pewno tylko one powinny być powodem do obaw?
Okazuje się, że nie.
Przeprowadzono badania w Wuhan, w których wzięło udział ok. 180 pacjentów. Lekarze stwierdzili jednogłośnie, że oprócz płuc narażony jest także w równym stopniu mięsień sercowy.
Wszystkie wyniki badań pojawiły się w czasopiśmie „JAMA Cardiology” i bardzo szybko odbiły się echem na całym świecie.
Wysnuto także tezę, na podstawie której stwierdzono, że nawet osoby, które dotychczas nie miały żadnych problemów z sercem, są bardzo zagrożone. Na ok 200 badanych pacjentów u 28 procent koronawirus spowodował uszkodzenia serca. U osób cierpiących na choroby układu sercowo-naczyniowego wynik to aż 70 procent.
W „JAMA Cardiology” pojawił się również przykład 53-latki, która nigdy nie miała problemów z sercem, trafiła na kardiologię, dlatego że stwierdzono u niej silne obrzęki w tych okolicach.
Koronawirus przemieszcza się z płuc do innych narządów przez krew i limfę – specjaliści są już tego pewni. Może dojść również do stanu zapalnego, a w konsekwencji do chorób serca.