Wygrał 1,5 miliona w lotto, a teraz mieszka w spalonej chacie

Jana Jeremę niektórzy mogliby nazwać prawdziwym szczęściarzem. Udało mu się to, o czym marzy większość z nas. Wygrał w lotto fortunę. Ale jego historia nie ułożyła się tak jak można byłoby to sobie wyobrażać…

W latach siedemdziesiątych pan Jan pracował jako zawodowy kierowca. Zatrzymał się na nocleg w domu wczasowym, gdzie jako kucharka pracowała jego przyszła żona. To miłość do niej była powodem tego, że 40 lat temu osiadł w Wiśle na stałe.

Ciężko pracował. Zbudował tartak, potem dom i zajazd, który prowadzili razem z żoną. Goście wspominają dobre jedzenia i przyjemną atmosferę tego miejsca. Mieli dwie córki. Żyło im się szczęśliwie, zgodnie i dostatnio.

Ale traf chciał, że mężczyzna w 2010 roku wygrał w lotto.

Suma wygranej wynosiła 1,5 miliona złotych. Teraz ich szczęście mogło być w pełnym rozkwicie i niczego nie miało już nigdy im zabraknąć.

Córki były już dorosłe na dorobku, więc ojciec dał im po 200 tysięcy na domy. Za 130 tysięcy kupił ziemię i koparkę za 100 tysięcy, kupił też kawałek lasu i nowiuteńkiego mercedesa.

Nastały czasy hulanek i nie liczenia się z groszem. W końcu nie musiał…

„Pieniądze mu do głowy uderzyły, w zajeździe tłumy kolegów za darmo gościł, awantury urządzał” – mówi żona pana Janka.

Rodzina okropnie się skonfliktowała.

Małżeństwo zaczęło szwankować, pojawiły się kłótnie, żale i pretensje. Jedna z córek stanęła po stronie matki, wini ojca za wszystko. Ona i jej rodzina nie kontaktują się z ojcem. Druga uważa, że ojciec stał się ofiarą tego, że miał pieniądze.

„To mój tato jest ofiarą, wszystko przez pieniądze się stało” – uważa córka Beata, która, jedyna osoba w rodzinie, która jeszcze rozmawia z ojcem.

W zajeździe, w którym zamieszkał 72-letni dziś Jan Jerema w czerwcu ubiegłego roku wybuchł pożar, który strawił większą część budynku.

Małżonków łączy dziś tylko wzajemna nienawiść. Oboje niecierpliwie czekają na rozwód.

„Nie mogę stamtąd żony wymeldować. Dawno tu już nie mieszka, ale się nie zgadza. Sprzedałbym to i poszedł, by resztę życia w spokoju spędzić” – mówi Jarema.

„Ten człowiek ma bardzo trudny charakter, dzieciom dał pieniądze, ale niedużo, wszystko przepi…ył, a teraz w nas szuka winnych” – wyznaje żona pana Jana.

Dziś pan Jan Jerema jest zupełnie sam, bez rodziny, pieniędzy, domu, znajomych.

Taki jest finał historii zgodnej i kochającej się niegdyś rodziny, która wygrała los na loterii… pieniężnej.

Pieniądze szczęścia nie dają – brzmi jak banał, ale losy tej rodziny doskonale to potwierdzają…

Źródło/Fotografie: fakt