Narodziny dziecka to wyjątkowy moment w życiu każdego rodzica. W jednej chwili zmienia się wszystko i nic nie jest już takie samo. Na świeżo upieczonych rodziców czeka ogrom emocji, zarówno niewyczerpanych pokładów miłości jak i strachu, który towarzyszyć będzie im odtąd już zawsze.
Katie i Josh Butler zdołali doświadczyć tych wszystkich emocji w pigułce. Doznali niewypowiedzianego szczęścia i strachu. Niestety dotknęli także otchłani rozpaczy, gdy okazało się, że ich synek Deweley musiał trafić na intensywną terapię noworodków od razu po porodzie. Tam 132 dni walczył, a potem odszedł. Ich serca pękały. Nie dane im było nacieszyć się rodzicielstwem, a ich synkowi życiem. Deweley nie opuścił nawet szpitala…
Modlili się o siłę.
Ten cios był wielki, a żal nie do ukojenia. Oboje stracili chęć do życia. Modlili się o siłę, by dalej żyć.
I wtedy zdarzył się cud. Zadzwonił telefon ze szpitala. Usłyszeli w słuchawce, że na oddziale intensywnej terapii leży dziecko, które zostało pozostawione przez matkę, z powodu licznych chorób.
Następnego dnia zjawili się na oddziale, by poznać małego Braxa. Urodził się w 27 tygodniu ciąży, miał przewlekłą niewydolność oddechową i nadciśnienie płucne. Do oddychania potrzebował rurki.
Serca Katie i Josha zabiły szybciej.
Spędzali w szpitalu każdą chwilę. Najszybciej jak się dało uzyskali prawo do opieki zastępczej, a po przejściu całej procedury adoptowali chłopca i Brax oficjalnie został ich synkiem.
„Kiedy przywieźliśmy go do domu, stan jego zdrowia zaczął się polepszać. Wciąż potrzebuje tlenu, ale jego zdolności motoryczne i sposób przyjmowania jedzenia zadziwiająco się polepszyły. Zna nas, uśmiecha się do nas. Mieliśmy w sobie wiele miłości z powodu Dewey’a, teraz całą tę miłość przelewamy na Braxa.”
Oni byli rodzicami bez dziecka, a on dzieckiem bez rodzicow. Trudno wyobrazić sobie lepsze zrządzenie losu niż to, które połączyło ich w rodzinę, a cierpienie zamieniło w szczęście i miłość.