Cudem uniknęli porwania. Wiedzieli co mają robić w takiej sytuacji!

Do znudzenia ostrzegamy dzieci, żeby nie rozmawiały z nieznajomymi, żeby były nieufne wobec obcych dorosłych. Chronimy je jak umiemy, staramy się nie dopuszczać do sytuacji, w której mogłyby być zagrożone. Jednak, mimo wszystko, taka sytuacja może się zdarzyć, a my nigdy nie wiemy jak zachowałoby się nasze dziecko.

Ta kobieta, matka czwórki dzieci nie spodziewała się niczego złego, a jednak pewnego poranka poczuła silny ból w podbrzuszu. Tak intensywny, że ledwie mogła się ruszać. Wiedziała tylko, że musi dotrzeć do szpitala. Mąż kobiety był w podróży służbowej więc musiała sobie radzić sama.

dailymail

Zabrała dzieci ze sobą i pojechała do szpitala.

,,Jakimś cudem udało mi się dotrzeć do szpitala i poprosić znajomego, by podwiózł starszych chłopców do szkoły.”

Dwójkę młodszych zabrała ze sobą na izbę przyjęć, miała podjechać po nie matka kobiety. A starszym poleciła usiąść na ławce pod szpitalem i czekać na znajomego, który jak sądziła będzie lada moment.

Okazało się, że pękła jej torbiel na jajniku i stąd ból. Gdy do szpitala dotarła matka kobiety, chłopców przed nim już nie było.

Na szczęście cali i zdrowi dotarli do szkoły i z niej wrócili. Dopiero wtedy ich mama dowiedziała się, że uniknęli poważnego zagrożenia. Okazało się, że znajomy, który mieszkał niedaleko nie był w domu i musiał dojechać z drugiego końca miasta. Chłopcy spędzili więc znacznie więcej czasu przed szpitalem, niż sądziła ich mama. Wtedy też podeszła do nich para, która poprosiła, żeby poszli z nimi do toalety i pomogli im namówić ich syna, by stamtąd wyszedł.

dailymail

Początkowo chłopcy w ogóle nie zareagowali. Kobieta wyjęła wtedy słodycze i próbowała ich przekupić. Chłopcy starali się nie zwracać na nią uwagi, ale kobieta była nieustępliwa. Wymyślała wciąż to nowe argumenty, by zechcieli z nią pójść. Odmówili i przestali reagować na jej usilne namowy. Chłopcy szukali wzrokiem kogoś komu mogliby zaufać ale w pobliżu nie było policjanta ani ochroniarza. Bali się także wejść do środka i poprosić o pomoc. Woleli zostać na zewnątrz, gdzie ciągle się ktoś kręcił, z nadzieją, że znajomy niedługo podjedzie.

dailymail

Ich mama omal nie zemdlała ze strachu, gdy usłyszała o tej sytuacji. Bardzo się zdenerwowała i poprosiła, by dokładniej zrelacjonowali jej przebieg tej rozmowy. Syn powiedział jej wtedy:

,,Wiedziałem, że nie powinienem z nimi rozmawiać, bo mamy w rodzinie zasadę, że nie rozmawiamy z podejrzanymi”

Zawsze to powtarzałam dzieciom. Za podejrzanych uważamy każdą osobę dorosłą, która oferuje słodycze, namawia nas do czegoś albo prosi o pomoc. Dorośli nigdy nie proszą o pomoc dzieci. Dorośli proszą o pomoc innych dorosłych. Nie wiem ile razy im to powtarzałam. Nie sądziłam, że kiedyś im się to naprawdę przyda…

Wyciągnijmy wnioski z doświadczeń tej kobiety. Nigdy nie zaprzestawajmy do znudzenia powtarzać dzieciom, żeby były ostrożne i nieufne wobec dorosłych. Dzieci coraz dłużej są dowożone wszędzie. Coraz później zaczynają samodzielnie się przemieszczać i bywać bez opieki czy kontroli dorosłych. Mimo to, sytuacje takie jak ta, ciągle się zdarzają.

Podziel się tą historią ze znajomymi rodzicami, ku przestrodze.